Łał, pierwszy miesiąc nowej dekady już prawie za nami! Postanowiłam luźno podsumować styczeń pod kątem moich całorocznych postanowień i generalnego rozwoju. Myślę, że cykl comiesięcznej spowiedzi z rozwojowych sukcesów na maksa mnie zmotywuje, a jest też duża szansa, że sprzedam Wam trochę inspiracji! Zapraszam za kulisy moich styczniowych kroczków ku lepszemu ja 😉
AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA
To niesamowite – ćwiczę przed pracą. Serio! Tym bardziej niesamowite, że zaczęłam przychodzić do biura wcześniej, ale o tym zaraz. Postanowiłam sobie wyrobić nawyk porannej jogi i przez cały styczeń zdarzyło mi się go opuścić mniej niż 5 razy. Dla mnie to niebywały sukces, bo przez lata ćwiczenia z perspektywą „zaraz biegnę na tramwaj” wydawały się niemożliwe… a jednak!
Praktyka z Gosią Mostowską jest naprawdę cudna, nastawia mnie pozytywnie na cały dzień i ładuje miłością do siebie. Zaczęłam od 7 minut, żeby udowodnić sobie, że się da – w lutym postaram się włączyć 15 minutową praktykę, a może za jakiś czas 30 minut? W każdym razie jestem na maksa dumna z tych siedmiu minut, bo 7 to nieobliczalnie razy więcej niż 0 😉
Poza tym wciąż sporo spaceruje mimo średniawej pogody. I szał ciał, bo przez ostatni tydzień dwa razy zrobiłam trening cardio – tylko po to, by się rozruszać po pracy. Z czystego #selfcare, bez żadnych sylwetkowych intencji. I powiem Wam, że to kompletnie inne ćwiczenia – pierwszy raz w życiu robię je z przyjemnością. To mały przełom, ale zobaczymy, gdzie mnie jeszcze poniesie.
JEDZONKO
Każdego dnia są w mojej diecie owoce i warzywa, ograniczyłam też mięso – myślę, że jem je 3-4 razy w tygodniu. Jeszcze do niedawna lądowało na moim talerzu kilka razy dziennie, więc dla mnie to sukces.
Swoją redukcję, podczas której zgubiłam ponad 10 kilogramów (tutaj cały wpis na ten temat) zakończyłam już we wrześniu, czyli ok. 5 miesięcy temu. Wagę trzymam bez większego wysiłku, nawet z małą tendencją spadkową, więc jestem zachwycona 🙂
CZYTANIE & NAUKA
Do tej pory przeczytałam 3 książki, w tym jedną naukową kobyłę na 500 stron, która zajęła mi stanowczo za dużo czasu. Całkiem niezły wynik, bo do końca miesiąca na pewno skończę jeszcze jedną – więc wyjdzie mi prawie książka na tydzień. Kindle stał się moim najlepszym kumplem 🙂
Hit tego miesiąca: nauczyłam się grać w szachy! Po tylu latach i tylu próbach, w końcu naprawdę się wkręciłam i ogarnęłam zasady. Jestem na razie niepokonana w przegrywaniu, ale gra na maksa mi się podoba i chcę być w niej coraz lepsza. Mózg mi paruje, świat poza szachownicą przestaje istnieć na czas rozgrywki. W życiu nie sądziłam, że szachy to tak gigantyczne emocje! Naturalnie do nauki zainspirowała mnie Beth Harmon, nie będę ukrywać, że popłynęłam mainstreamem 🙂 Ale z fantastycznym skutkiem!
PORANKI
W moim biurze mamy dowolność przychodzenia od 7 do 8:30. Raczej zawsze byłam tą w zespole, która przychodziła ostatnia. Nie mogłam się nadziwić, że część osób przyjeżdża w okolicy 7, ale tłumaczyłam sobie to tym, że przecież przyjeżdżają autem i to kompletnie inna sytuacja.
Któregoś dnia nie miałam siły siedzieć nad jednym z zadań, które wymagało ode mnie sporej kreatywności. Miało być gotowe do następnego dnia, a wiedziałam, że tego popołudnia już nic sensownego nie wymyślę, więc zdecydowałam się na przyjście do pracy na 7. Dojazd z dojściem z przystanku zajmuje mi prawie godzinę, więc chwilę po 6 już musiałam być w tramwaju. Jakie było moje zdziwienie, gdy otwierałam biuro z paniami sprzątającymi biuro 😉 (Ludzie pojawiają się dopiero kilkanaście minut po, ale nikomu nie powiem!)
I – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – okazało się, że właściwie to nie robi mi szczególnej różnicy, czy wstaję o piątej czy o szóstej. Tak samo ciemno, równie trudno się wstaje. A wychodzenie z biura o 15 zamiast o 16 robi gigantyczną różnicę, więc zdecydowałam się wstawać na 7 już codziennie. No i wstaję. A cały zespół nie może się temu nadziwić 😀
PODSUMOWANIE MIESIĄCA
Styczeń był pracowity i trudny pod kątem pracy zawodowej, ale jakże owocny na innych polach! A powiem Wam, że kompletnie nie widziałam tego przed stworzeniem tego wpisu. Małe sukcesy cieszą nas chwilę, szybko przestajemy się nimi ekscytować i nieutrwalone nie dają nam wiary we własne siły.
Dlatego właśnie utrwalam te przebłyski mocy sprawczej.
I Was zachęcam do tego samego!
Buziaki,
Zapraszam Was też na moje konto na Insta:
Dużo minimalizmu, rozwoju i prywaty.
Tylko Ciebie tam brakuje!