5 rzeczy, które zaskoczyły mnie w odchudzaniu

odchudzanie-sposob

Moim absolutnie największym zaskoczeniem było to, że mogę jeść wszystko. Okazało się, że odchudzanie może być niemal bezbolesne, a ja wcale nie muszę rezygnować ze słodyczy, cukru czy pizzy. O tym przeczytacie w poprzednim wpisie – opowiadam tam dokładnie, jak schudłam 12 kilogramów, wcinając czipsy i poprawiając ciastkiem. To było zdecydowanie największe WOW! Ale nie jako jedyne zdziwiło mnie w trakcie i po redukcji. Czego jeszcze się nie spodziewałam?

 

Zobacz pierwszy wpis z tej serii: JAK SCHUDŁAM 12 KG I CZEGO NAUCZYŁO MNIE ODCHUDZANIE?

 

1. Że trzeba będzie wymienić całą garderobę

Jakoś nie brałam tego wcześniej na poważnie. Sądziłam, że ten problem raczej dotyczy osób, które chudną 20 kg, a ileż może się zmienić przy moich nędznych paru kilo? Dopiero pod koniec redukcji ogarnęłam, że tak naprawdę-naprawdę będzie mnie mniej 12 kg, a moje wymiary zmienią się diametralnie.

Musiałam wymienić niemal wszystko. Łącznie z bielizną. A właściwie pierwszym elementem garderoby, z jakiego się wypstrykałam, były staniki. Później poszły spodnie (wszystkie do wymiany), następnie obcisłe góry, a na końcu pojawił się problem nawet z płaszczem, bo nie-oversizowy wyglądał słabo jako oversize. Na szczęście swetry czy bluzy spokojnie mogły zostać, bo nawet lubię nieco za duże, ale cała reszta ciuchów poszła na sprzedaż lub wymianę.

Przeczytaj też:

Jak sprzedawać ubrania w Internecie? 

 

Od bliskich słyszałam, że może lepiej zostawić te wszystkie ciuchy – no bo kto to wie, czy kilogramy nie wrócą. Ja wiem, że nie. A jak głupio myślę, to przynajmniej macie na mnie haka i będzie można mi to drwiąco wyciągać!

 

2. Że będę tak sensorycznie czuć, że jest mnie mniej

Jakoś w ogóle o tym nie myślałam wcześniej. Zależało mi na widoku w lustrze, bo w inny sposób jakoś szczególnie się sobie nie przyglądałam. Okazało się, że najbardziej swoją zmianę czuję… po prostu funkcjonując! Kiedy łokcie opierają się o żebra, spodnie z wysokim stanem nie uwierają, a gdy obejmuję twarz dłońmi, mam wrażenie, że stała się nagle niemożliwie drobna. To całkiem fascynujące wrażenie, kiedy czuje się siebie inaczej. Inaczej stoję, inaczej siedzę. Jakbym dostała nową zbroję 😀

 

3. Że człowiek aż tak się przyzwyczaja do swojego aktualnego wyglądu

Kiedyś zastanawiałam się, jak to jest, że niektórzy doprowadzają się do klinicznej otyłości. No bo jak to – nie widzą ostrzegawczych znaków po drodze? Czemu nie mówią sobie STOP przed krytycznym momentem? No i teraz już wiem.

Tyjemy zwykle powolutku i stopniowo, co daje nam duuużo czasu na przywyknięcie do naszego zmieniającego się wyglądu. Kiedy ja tyłam, nie widziałam szczególnej różnicy między 65 a 69 kilogramem. Dopiero chudnąc, zobaczyłam jak wielka to była przepaść.

A mnie się dalej wydawało, że wyglądam jak na początku studiów. Kupowałam niby większy rozmiar, ale nigdy nie byłam do żadnego przywiązana, bo mam dość niestandardową sylwetkę i w każdym sklepie noszę inny. W swojej głowie cały czas ważyłam „koło 60 kilo”.

To przyzwyczajenie działa w dwie strony – gdyby nie zdjęcia i waga, niekoniecznie widziałabym się w lustrze jako szczuplejszą. Chociaż! Zmieniło się moje postrzeganie siebie w przymierzalniach. W końcu nie mam zmarnowanego humoru po wizycie w sklepie. Mówi się, że wszędzie montują wyszczuplające lustra, a mnie właśnie te sieciówkowe najbardziej zmotywowały do odchudzania 😉

 

4. I że bliscy… w sumie to nie będą widzieć

To nawiązuje do poprzedniego punktu, bo tak jak my przyzwyczajamy się do swojego widoku w lustrze, tak i nasi bliscy przyzwyczajają się do naszego wyglądu, jeśli widzą nas często.

Schudłam 12 kg, zmieniłam rozmiar z L na S, a bliscy widzieli zmianę tylko na zdjęciach. Szczerze mówiąc, liczyłam gdzieś tam na zachwyty 😉 A słyszałam tylko „Przecież zawsze byłaś szczupła” lub „Nie byłaś gruba, więc aż tak nie widać”. W odpowiedzi na to pokazywałam im zdjęcie przed i po, a ich miny wyglądały tak:

odchudzanie-blog-pikachu

Wtedy jak jeden mąż przyznają zszokowani, że różnica jest ogromna. Ale jednocześnie – że w życiu by nie powiedzieli, że właśnie tak wyglądałam. I w tamtym czasie mogliby przysiąc, że nie mam problemu z wagą. Lol!

 

5. Że ubieranie się będzie o tyle przyjemniejsze

Bo nagle przestałam się skupiać na tym, by coś ukryć. Tuż przed podjęciem decyzji o redukcji zakrywałam się już od góry do dołu. Być może dlatego też moi bliscy nie widzieli aż takiej zmiany, bo nigdy nie chodziłam w tak obcisłym stroju, jak na tamtym nieszczęsnym zdjęciu 😉 Nagle zachciało mi się eksperymentować, bo już mam w nosie, czy coś mnie gdzieś poszerza. Niech poszerza, i tak czuję się ze sobą ok!

Moja redukcja była 3 miesięcznym projektem, w który zaangażowałam się na maksa. Odchudzanie okazało się procesem obfitującym w przemyślenia, więc pewnie na tym wpisie nie skończy się ten temat u mnie na blogu. Do następnego!


Posłuchaj mojego podcastu:

kosmetyczny-minimalizm-blog

Minimalizm kosmetyczny – czego używam?

Minimalizm kosmetyczny nie zawsze mi się podobał. Nastoletnia Gabi marzyła o wielkiej kolekcji kosmetyków i pięknej toaletce, przy której mogłaby się godzinami malować.…

teksty, które mogą ci się spodobać