Dopiero postanowiłaś sobie, że w tym roku kupujesz odpowiedzialnie. Byłaś pewna, że niczego już nie potrzebujesz i bez przeszkód wytrwasz w swoim postanowieniu. Który moment zadecydował o tym, że jednak wylądowałaś z kartą przy kasie? Co poszło nie tak?
Uwaga: Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, a ten wpis nie traktuje o klinicznych odmianach zakupoholizmu. Jeśli czujesz, że kompletnie nie panujesz nad swoimi zakupami, zgłoś się proszę do specjalisty.
Wszystko zaczyna się od impulsu
Na potrzebę tego wpisu przyjmę uproszczenie, że impuls jest bodźcem, myślą (często nieuświadomioną), która prowadzi do kompulsywnego działania. Czyli takiego, które dzieje się szybko, na autopilocie, wskutek wewnętrznego przymusu. Po tego rodzaju zajściu pojawiają się wyrzuty sumienia, bo działo się w niezgodzie z naszym świadomym postanowieniem, kodeksem moralnym itp.
Choć brzmi to bardzo niepokojąco, wszyscy możemy mieć do czynienia czasem z kompulsywnymi zachowaniami – gdy np. zjemy kolejny kawałek ciasta, mimo że już dwa poprzednie miały być tymi ostatnimi. Podobnie jest z objawami nerwicy natręctw, które czasem pojawiają się u niezaburzonych osób (np. sprawdzanie, czy na pewno zamknęliśmy drzwi albo układanie przedmiotów tak, by stały idealnie równo).
Dłuższa droga impulsu
Jednak zakupy nie są tak intuicyjną czynnością jak zjedzenie kolejnego ciastka czy dodatkowe szarpnięcie za klamkę. Musimy podjąć szereg kroków, żeby dokonać zakupu – nawet jeśli kupujemy online. Intencjonalnie wchodzimy na stronę danego sklepu internetowego, wybieramy kategorię, selekcjonujemy produkty, by wybrać te najlepsze. Nawet jeśli mamy spory budżet, i tak raczej nie możemy kupić wszystkiego, co wpadnie nam w oko.
Jeżeli postanowiłaś sobie, że nie kupujesz już niepotrzebnych ubrań, a nagle ocykasz się z pełnym internetowym koszykiem, to znaczy, że jakiś impuls poprowadził Cię na autopilocie przez całą tę ścieżkę. Nie sugeruję, że byłaś jej nieświadoma – wręcz przeciwnie, bo prawdopodobnie zdążyłaś już sobie przeanalizować i zracjonalizować zakup. Trochę tak, jak gdyby impuls wyciszał głos wyważonego rozsądku, który mógłby się z nim kłócić.
GDZIE SIĘ ZACZĘŁO?
Miałam ciężki tydzień w pracy. Tego dnia przypadło mi wyjątkowo nużące zadanie, a mój mózg zaczynał już tańczyć sam ze sobą poloneza. Czułam się, jakby ktoś walnął mnie obuchem w łeb i kazał liczyć samochody na autostradzie przez 8 godzin.
Przy monotonnej, a przy tym wymagającej skupienia pracy naprawdę trzeba lawirować z umysłem, żeby nie odlatywał w przestworza i nie wpadał w rozkojarzenie uniemożliwiające sprawną pracę.
Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie pojawiła się myśl, że za 20% pracy poprzeglądam sklepy i być może sprawię sobie coś ładnego. Jednak spowodowała, że nabrałam napędu, po to żeby z czystym sumieniem oddać się tym niewinnym może-zakupom.
Musicie o mnie wiedzieć, że pracuję w branży odzieżowej (jako copywriter), a przeglądanie nowych kolekcji w sklepach jest poniekąd moim obowiązkiem, któremu nawet powinnam się oddawać regularnie. Nie muszę robić tego po kryjomu, wręcz przeciwnie. Tym trudniej było tego uniknąć.
NABIERANIE TEMPA
Za którąś krótką przerwą z kolei przyszło mi do głowy, że skoro sklepy już otwarte, to może w drodze wyjątku przejdę się do galerii? Tak szybciutko, tylko przejrzę, co tam w ogóle jest. Nie chce mi się czekać na wysyłkę i znowu coś odsyłać. W sumie marzy mi się taka porządna bluza, mięciutka i lekko oversizowa. Racja, lepiej przejdę się do galerii, pomacam materiały i ten zakup pójdzie sprawniej.
Sprawdzałam połączenia komunikacyjne, porównywałam dojazdy prosto z pracy do każdej z galerii… i nagle zorientowałam się, co robię.
Jeszcze kilka godzin temu nie potrzebowałam bluzy, a już na pewno nie takiej, która znalazłaby się na mojej Czarnej Liście.
CO GO WYWOŁAŁO?
Znudzenie? Zmęczenie? Próba przekupienia wewnętrznego dziecka? Niepewność? Odreagowanie stresu? To, że danego dnia nie czułam się dobrze w tym, co miałam na sobie?
A może wszystko naraz?
. . .
Na dalszą część analizy zapraszam Was w poniedziałek.
Do następnego,
Wpadnij też na mojego insta:
Dużo minimalizmu, rozwoju i prywaty.
Tylko Ciebie tam brakuje!