Dramatyczna koleżanka w pracy, zepsute auto, nieprzyjemny sprzedawca, beznadziejna pogoda. Stale coś Ci się przytrafia, nie? Nie mogłoby być dobrze zbyt długo, zawsze coś spieprzy Ci humor. Już było tak miło, tak fajnie, aż tu nagle jakaś atencyjna franca demotywuje zespół, sprzedawca nie odpowiada Ci na Dzień dobry, a pogoda nie pozwala wyjść biegać. Gdyby nie takie sytuacje, to ten dzień byłby kompletnie inny, ja czułabym się inaczej i chciałoby mi się żyć. A tak, to co mam zrobić? Pogadam trochę o tym, pożalę się bliskim, powkurwiam, a potem pociągnę kiepski nastrój na resztę dnia, tygodnia, a potem życia.
Jutro będzie lepiej!
Po fatalnym dniu liczymy, że po prostu kolejny będzie lepszy. Niech ten się już skończy i tyle. Jutro też jest dzień. Dobre podejście, prawda? Pozytywne, pełne nadziei, w sam raz.
Ale jakoś często zawodzi.
Bo znowu mamy nadzieję, że świat będzie lepszy, ludzie będą lepsi, pogoda będzie taka, jakbyśmy sobie życzyli.
I może jutro będzie.
A co, jeśli pojutrze nie?
Najgorsze, co możemy zrobić dla swojego samopoczucia i spełnienia w życiu, to wierzyć w to, że od świata zależy nasz humor i nasze szczęście.
Nie zależy.
Chociaż nawykowo myślimy, że jesteśmy zewnątrz sterowalni. Brzydka pogoda? Zły humor. Męcząca współpracownica? Znużenie pracą.
To takie oczywiste, nie? Kiedy nam się wiedzie i wszyscy są mili, to jesteśmy szczęśliwi. Jeśli nie, to nie.
No właśnie…. nie.
TY I TYLKO TY
Wyobraź sobie, że miałeś obrzydliwie kiepski dzień. Z najgorszych koszmarów. Zaspałeś do pracy, auto nie chciało odpalić, wleciałeś do autobusu, gdzie złapał Cię kanar, bo nie miałeś drobnych na bilet. Dotarłeś do pracy, odpaliłeś kompa i szybko przygotowałeś sobie kawę, po czym wylałeś ją na klawiaturę. W porze obiadowej chciałeś zrelaksować się, słuchając ulubionej audycji radiowej. Zapomniałeś o umówionym wtedy spotkaniu i wszyscy byli na Ciebie wściekli. Wracasz do domu, leje deszcz, a Ty nawet nie masz parasola. W domu orientujesz się, że w autobusie zostawiłeś torbę z laptopem, który chciałeś wyczyścić i trochę popracować, nadrabiając zaległości w pracy.
Koszmar, co? Tylko pojeb byłby zadowolony w tej sytuacji.
Wtem dostajesz telefon. Wygrałeś konkurs radiowy, na który wysłałeś SMS przy obiedzie. 2 tygodniowe wczasy na tropikalnej wyspie, a akurat nie wykorzystałeś urlopu. Myślisz o tej wyśnionej plaży, odpoczynku, relaksie, o tym, że w końcu poczujesz, ze żyjesz!!!
Jasność
Wydarzenia z felernego dnia przestają mieć aż takie znaczenie. Laptop i tak był już stary, a przy tym pewnie ubezpieczony – jeśli obarczą Cię kwotą za zastępczy, to na pewno uda się to rozłożyć na niewielkie raty. Każdemu zdarza się zapomnieć o spotkaniu i po prostu przyniesiesz jutro karton przeprosinowych pączków, mandat nie był na wysoką kwotę, a auto i tak niedługo miało iść do przeglądu. Pogoda za oknem w ogóle przestała mieć znaczenie.
Kładziesz się do łóżka i zasypiasz z uśmiechem na twarzy.
Rano przy śniadaniu czytasz artykuły o Karaibach i wychodzisz z domu wcześniej, by zahaczyć o cukiernię. W pracy pokornie przyznajesz się do zgubienia laptopa, bierzesz za to odpowiedzialność, a jednocześnie żartujesz ze swojego nieogarnięcia i szalonego dnia, a wszyscy śmieją się z Twojej opowieści, wcinając pączki z lukrem. Spokojniejszy siadasz przed kompem i zajmujesz się pracą. W tle słyszysz narzekającą koleżankę, której wiecznie wszystko nie odpowiada. Pod nosem uśmiechasz się tylko kącikiem ust, kwitując samemu sobie jej zachowanie. Biedna dziewczyna, myślisz. Tyle frustracji. Trudno jej się żyje ze sobą. Wracając, zahaczasz o sklep, trafiasz na nieprzyjemnego sprzedawcę i wołasz Dzień dobry! jeszcze głośniej i sympatyczniej niż zwykle.
Ciemność?
Mija tydzień. Jesz obiad w pracy, a w radiu leci ta sama audycja, której zwykle słuchasz o tej porze. Między jednym kęsem a drugim, z podekscytowaniem dzielisz się ze współpracownikami dobrą nowiną o Twoich wczasach w raju. Nie chciałeś chwalić się, zanim zaklepiesz u szefa urlopu – dziś to zrobiłeś.
Rozmowy milkną. Część osób wbija wzrok w ziemię, a Twój kolega, z którym najczęściej jadasz obiady, czerwieni się i nerwowo przełykając ślinę, wyjąkuje:
– Nie sądziliśmy, że weźmiesz to na serio. Widziałem, że zawsze wysyłasz SMS konkursowe w trakcie audycji. Chcieliśmy dać Ci popalić za olanie spotkania, a że nic nie mówiłeś, to uznaliśmy, że zorientowałeś się, że to tylko… żart.
Zapada ciemność.
Kończysz dzień w pracy i wracasz do domu jak zombie. Chcesz, żeby ten dzień się już skończył i żebyś nigdy więcej nie musiał iść do tej jebanej pracy. Nienawidzisz tych ludzi i świata, nienawidzisz swojego życia.
I jak tą historią chcesz mi udowodnić, że nie jestem zewnątrz sterowalny?
Bo wiesz co? Tego tygodnia nikt Ci nie odbierze. Gdy z radością częstowałeś pracowników pączkami, zmieniłeś nastawienie do irytującej współpracownicy i uprzejmie potraktowałeś niesympatycznego sprzedawcę. Kiedy każdy dzień witałeś z radością i zasypiałeś zadowolony z życia.
A przecież nic się w Twoim życiu nie zmieniło.
Nic się w prawdziwym świecie nie wydarzyło.
Nie poleciałeś na te Karaiby.
Nie wypocząłeś, nie opaliłeś się, nie miałeś wolnego.
Zmieniły się tylko Twoje myśli.
I przez to zmieniła się rzeczywistość.
Bo nie masz wpływu na nic – poza sobą.
Ale kiedy zrozumiesz to na wskroś, to poczujesz, że masz wpływ absolutnie na wszystko.
Tak będzie zawsze
Życie jest usłane gównianymi zdarzeniami. Takimi, których każdy wolałby uniknąć, ale… nie uniknie. Więc albo przygotujesz się na to, że świat jutro nie będzie lepszy i łaskawszy dla Ciebie, albo stale będziesz doświadczał rozczarowań, niesprawiedliwości i cierpienia istnienia. Nie ma życia bez chujowych ludzi, niezrozumiałych zachowań i paskudnej pogody.
Oczekiwania, że będzie inaczej, jest wiarą w utopię, skazaniem się na wieczne zgorzknienie i żal do świata.
Świat nie jest do zrozumienia, nie zmienisz sfrustrowanych ludzi i paskudnej pogody, ale możesz odebrać temu wszystkiemu moc rozczarowania Cię.
Wystarczy, że pozbędziesz się oczekiwań, że jutro będzie lepiej.
I nauczysz wierzyć w to, że cokolwiek się nie wydarzy – jakoś to ogarniesz. Dasz radę, wyjdziesz z tego cało i może nawet z uśmiechem.
Nikt zdrowy nie ucieszy się z zepsutego auta. Nie zatrzymasz naturalnych emocji – złości czy smutku. Ale Ty decydujesz, czy zepsute auto zepsuje Ci humor na następny tydzień. Czy odbierzesz to wydarzenie jako dowód na to, że masz pecha i nigdy nie może w tym życiu być dobrze, czy że… zepsuło Ci się auto i trzeba je naprawić.
Bo masz tę moc! Zajebiście dużą moc.
I ja też mam. A tym wpisem wbijam to sobie do głowy.
Gabi,powinnaś być terapeutka😀 świetnie to wszystko podsumowalas.
dziekuje😀