Pod koniec 2019 zapisałam sobie w zeszycie kilka celów. Spełniłam prawie wszystkie – ten szalony, trudny rok okazał się jednocześnie najbardziej owocnym w całym moim życiu. Dziś szczególnie prywatnie, bo zapraszam za kulisy mojego życia 🙂 Mam nadzieję, że zainspiruję Was do zmian i określenia listy własnych pragnień na 2021, a dla mnie ten wpis będzie piękną pamiątką naprawdę udanego roku – wbrew wszelkim przeciwnościom z zewnątrz.
Ten tekst będzie niejako listą moich osobistych sukcesów na drodze do rozwoju, więc trochę się poprzechwalam. Ale zachęcam Was do tego samego w komentarzach!
2020 był dla mnie rokiem:
BEZ PAPIEROSÓW
Palić zaczęłam już w wieku 15 lat i błyskawicznie wpadłam w nałóg. Jako 16 latka wypalałam paczkę czerwonych fajek dziennie, a pod koniec studiów dobijałam prawie do dwóch.
Nie wyobrażałam sobie życia bez papierosa – w jego towarzystwie chodziłam na pierwsze poważne randki, spędzał ze mną każdą przerwę w liceum, poszedł ze mną na maturę, na pierwszy egzamin na studiach i pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. To z nim spędziłam najsmutniejsze i najszczęśliwsze dni w dotychczasowym życiu.
Papieros maksymalnie wrósł w moją tożsamość i nijak nie potrafiłam usunąć go z wyobrażenia o własnej osobie. Kojarzyłam się z papierosami, bo rzadko można było mnie zobaczyć bez nich. Czułam, że to integralna część mnie.
Były momenty, gdy nienawidziłam fajek – szczególnie kiedy na studiach wypiłam za dużo, a kolejny papieros przelewał czarę goryczy i następnego dnia czułam się fatalnie, przepalona i skacowana. Przy pisaniu pracy licencjackiej odpalałam przed komputerem jedną fajkę od drugiej, często nabawiając się zapalenia języka.
Ale na co dzień kochałam te smrodliwe potwory. W najgorszych chwilach to właśnie papieros wyciągał mnie rano z łóżka i sprawiał, że chciało mi się cokolwiek. Ten absurdalny nałóg zakorzenił się w moim poczuciu bezpieczeństwa i chęci do życia!
RZUCENIE PALENIA
Miałam kilka podejść do rzucenia fajek, zawsze nieskutecznych.
Aż w końcu rzuciłam z dnia na dzień. Kładąc się spać po całonocnej imprezie, do szpiku kości zrozumiałam, że nie chcę już papierosów w moim życiu. Nie, że muszę rzucić, że to niezdrowe, drogie. Nie – ja poczułam, że nie chcę być palaczem.
Uświadomiłam sobie, że moja zmiana musi dotyczyć mojej tożsamości, a nie samej czynności (tę różnicę świetnie opisał James Clear w Atomowych nawykach). Nie chciałam już być palaczem.
Bardzo mocno wpoiłam sobie, że szczęście jest p o z a nałogiem, że niczego sobie nie odmawiam, że tylko zyskuję. Pomogła mi też w tym książka Allena Carra – to must have dla osób, które chcą rzucić palenie, choć oczywiście nie zrobi tego za Was. Czytałam ją w kółko, gdy myśli o zapaleniu były obezwładniające.
Rzuciłam palenie tydzień po obronie licencjatu, czyli 20 czerwca 2019 r. Jak widzicie, nie był to rok 2020 – ale 2020 był pierwszym rokiem od 8 lat, który spędziłam w całości bez papierosa.
Przestałam palić już 1,5 roku temu, ale czuję się wolna od nałogu dopiero od niedawna. O ile wiedziałam, że więcej już nie zapalę, o tyle zdarzało mi się z zazdrością patrzeć na palaczy lub mieć impulsywne myśli związane z chęcią zapalenia. Dziś zdarza się to rzadziej niż na parę miesięcy i szybko takie myśli odganiam.
Życie bez papierosa jest nieporównywalnie lepsze.
BEZ ALKOHOLU
Prawie. Od ok. 5 miesięcy nie miałam w ustach alkoholu i zapowiada się na to, że ten stan się utrzyma. Nie obiecałam sobie całkowitej abstynencji (tak jak w przypadku papierosów), ale nigdy więcej nie chcę wpuścić alkoholu na stałe do mojej codzienności.
Podczas studiów piłam codziennie – bardzo rzadko się upijałam, ale doszłam do momentu, w którym 2 piwa dziennie były dla mnie oczywistością. Wieczór, w którym nie mogłam sobie na nie pozwolić, był dla mnie z góry nieudany i nieprzyjemny.
W maju tego roku jednocześnie zaczęłam dwa ważne dla mnie projekty – otworzyłam bloga i zaczęłam pierwszą redukcję w swoim życiu, w trakcie której kompletnie zmieniłam podejście do jedzenia, ruchu i swojego ciała, a przy tym schudłam ponad 10 kilogramów (o tym zaraz).
Blokada
Kilka dni po podjęciu decyzji o sukcesywnej zmianie nawyków i maksymalnym postawieniu na własny rozwój, upiłam się winem.
Wypiłam w wolny wieczór całą butelkę białego półwytrawnego wina, które dostałam w prezencie. Następnego dnia czułam się na tyle źle, że nie spełniłam żadnego ze swoich założeń – nie wyszłam pobiegać, nie napisałam tekstu na bloga, właściwie nie ruszyłam się z kanapy. Nie zrobiłam niczego, co obiecałam sobie – i tylko sobie – zrobić.
Obiektywnie nie było to żadne szczególne wydarzenie – jeden leniwy dzień nic nie zmienia. Następnego dnia mogłam wszystko nadrobić, nic się nie zawaliło. Ale wtedy zrozumiałam, jak wiele tracę, pijąc często. I że pozwalam na to, by życie przeciekało mi przez palce.
Wywołało to u mnie tak silną niezgodę na taki stan rzeczy, że od tamtego momentu stronię od alkoholu. Raz wypiłam lampkę szampana, gdy dostałam pracę, na której mi zależało. Było to 5 miesięcy temu. Obecnie praktycznie nie pamiętam o istnieniu alkoholu, który wcześniej towarzyszył mi każdego dnia i nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
Długo myślałam, że skoro nie piję mocnych alkoholi (wino było rzadkością, raczej stawiałam na piwo), no i nie upijam się do nieprzytomności, to nie jest to problem. Ale przejrzałam na oczy: bo nagle uświadomiłam sobie, ile potencjału, ambicji, możliwości rozwoju topiłam w alkoholu.
Z NAJLEPSZĄ FORMĄ EVER
Niestety po rzuceniu fajek przytyłam w błyskawicznym tempie. Oczywiście nie z powietrza! Byłam z siebie na tyle dumna, że trochę nieświadomie zaczęłam rozpieszczać się jedzeniem. Jadłam też z nudów – przerwy w pracy zrobiły się dziwnie długie, odkąd rzuciłam palenie. Więc podjadałam, a wieczorami piłam alkohol. Po rzuceniu fajek piłam nawet więcej, bo miałam mocniejszą głowę! W ciągu roku przytyłam ok. 8 kg. Zaczęłam czuć się ze sobą fatalnie.
Książka Unf*ck yourself otworzyła mi jakąś furtkę w głowie, dzięki której uwierzyłam, że cokolwiek sobie postanowię, to to zrobię. 3 miesiące i miliony podjętych małych wyborów zaowocowało ponad 10 kg na minusie. W końcu włączyłam aktywność fizyczną do swojego życia i w wieku prawie 24 lat czuję się młodziej, niż gdy miałam lat 18.
O tym, jak przeprowadziłam niemal bezbolesną redukcję, podczas której nie zabrakło czipsów do filmu i ciastka do kawy, przeczytacie w tym wpisie.
Z NARODZINAMI I ROZWOJEM BLOGA
Chociażby jest projektem, któremu poświęciłam w tym roku całe swoje serce i mnóstwo pracy. Bloga założyłam go pod koniec kwietnia, u szczytu zmian w swoim życiu. Chciałam pisać, wiedziałam o czym chcę pisać i wierzyłam, że warto.
Od maja tego roku niemal każdą wolną chwilę poświęciłam na rozwój tego miejsca. Rozumiałam, że albo podejmę się wielu miesięcy ciężkiej pracy, która nie będzie nagradzana, albo mogę sobie od razu odpuścić. Podjęłam to wyzwanie i obiecałam sobie, że choćby nikt nie czytał mojego bloga, przez rok będę dodawać regularnie wpisy.
Po kilku miesiącach pojawili się stali czytelnicy. Dziś jest już ich średnio 6 tysięcy miesięcznie!
I zawsze, gdy czułam, że tracę do tego serce, że gubię sens, dostawałam od kogoś z Was fantastyczny komentarz lub prywatną wiadomość – po niejednej płakałam jak bóbr! Cała energia włożona w Chociażby była tego warta. Dziękuję, że jesteście!
Mam nadzieję, że będziecie też ze mną w 2021 roku. Mam naprawdę zajebistych czytelników!
Zachęcam Was do dzielenia się Waszymi sukcesami. Na maksa chętnie o nich poczytam.
Trzymajcie się ciepło,
PS Najlepszym podsumowaniem tego roku niech będzie to, że nie mogłam się zdecydować, czy ten wpis ma wylądować w kategorii LIFESTYLE, czy może jednak ROZWÓJ 😉
Brawo! Podziwiam i gratuluję! Tak trzymać w Nowym Roku!
Dziękuję <3
Super blog, dzięki niemu zaczęłam porządki w szafie i tworzę swoją wymarzoną garderobę, o której myślałam już od dawna ale była to rzecz niemożliwa do zrobienia. Teraz moja szafa robi się coraz bardziej spójna i znajdują się w niej rzeczy dobrej jakości. Dziękuję.
Bardzo się cieszę! Powodzenia <3
Brawo Ty! Nie znam zbyt wielu osób, które skutecznie, z dnia na dzień rzuciły palenie. Oby tak dalej!