Minimalizm – jak zacząć?

minimalizm-jak-zaczac-blog

U niektórych potrzeba minimalizmu rodzi się nagle, u innych rozwija się latami. Jedni wolą w 2 dni przewrócić swoje życie do góry nogami, drudzy zmiany wdrażają stopniowo, kawałek po kawałku. Niezależnie od sposobu, zawsze od celu dzielą nas pojedyncze kroki – większe lub mniejsze. Jeżeli minimalizm Was ciekawi, intryguje, ale nie wiecie, jak zacząć – może warto podejść do zadania strategicznie?

Podrzucam Wam 5 pierwszych kroków, które możecie wykonać, by poczuć się w minimalizmie pewniej. Jeśli ta filozofia życia jest dla Was, to później maszyna sama się napędzi 🙂

 

1. Odgracanie domu kategoriami

 

Pisząc o porządkowaniu przestrzeni, nie sposób mi nie wspomnieć o Marie Kondo, która na dobre odmieniła moje mieszkanie. Nie chcę jednak tu dublować wpisu o Magii Sprzątania, dziś nawiążę tylko to jednej, podstawowej zasady: skuteczne odgracanie domu MUSI być przeprowadzone według kategorii. Musi, jeśli ma być prawdziwie oczyszczające.

Porządkowanie po miejscu przechowywania – po szufladzie, po pomieszczeniu – ma jedną, podstawową wadę: nie widzimy ogromu rzeczy, które posiadamy.

Sprzątamy szafę w pokoju, później na korytarzu, a następnie jeszcze szufladki i zapasy na strychu. Tu 5 kurtek, tam 5 swetrów, tu upchnięte rzeczy na lato. Dochodzimy do wniosku, że wcale nie mamy tak dużo i właściwie nie ma czego wyrzucać. Choć z roku na rok trzeba dokupywać coraz większe meble.


[mc4wp_form id=1283]


Minimalizm – jak zacząć?

Decydując się na odgracenie swojego mieszkania, zgromadźmy w jednym miejscu wszystkie produkty danej kategorii. Te, które trzymamy w łazience, w pokoju, w kosmetyczce, w torebkach, po kieszeniach. Wszędzie! To pozwala na kompletnie inne – obiektywne – dostrzeżenie wielkości swojego dobytku i umożliwia prawdziwie racjonalną selekcję.

Jeżeli przejrzymy tylko zawartość kosmetyczki, w której mamy zaledwie dwie szminki, to nie wyrzucimy żadnej. Jeśli zbierzemy pomadki z każdej części domu, torebki i kieszeni płaszcza, nagle się okaże, że łącznie jakimś cudem mamy ich kilkanaście. Nawet jeśli nie zdecydujemy się żadnej wyrzucić, to będziemy czarno na białym widzieć, że ewidentnie nie potrzebujemy kolejnej.

Mamy ogromną skłonność do zapominania o przedmiotach upchniętych w różnych miejscach i przez to czujemy ciągły niedobór. Kupujemy więcej i więcej. To klasyczny problem w przypadku zmieniania mieszkania na większe – nagle rzeczy mnożą się kilkukrotnie i nie wiemy, jakim cudem kiedyś potrafiliśmy pomieścić się w kawalerce z jedną szafą.

Miałam taki komiczny problem z ciuchami – gdy zapełniał mi się kosz na pranie, ja nagle MUSIAŁAM iść zakupy, bo szafa świeciła pustkami i naprawdę nie miałam, co na siebie włożyć. Nieraz przez to zdublowałam jakąś zapomnianą koszulkę. Zdecydowanie zbyt długo zajęło mi zauważenie tego schematu 😉

Porządkowanie kategoriami jest na tyle skuteczne, że po solidnym przeprowadzeniu odgracania już nigdy nie trzeba go powtarzać. Pozwala naprawdę zmierzyć się ze swoim dobytkiem, a to ogromny kop w stronę minimalizmu. 

 


Przeczytaj też: Jak zacząć z minimalizmem?


 

2. Selekcja treści

 

Nie ma co się czarować, wiele z nas spędza więcej czasu w ciągu dnia online niż offline. Sama pracuję w Internecie i czerpię z niego rozrywkę, daleko mi więc do doradzania mocnych ograniczeń. Jednak skoro tyle czasu spędzamy na kompie czy telefonie, to warto zadbać o to, co tam mamy.

Coś, co zdecydowanie polecam zrobić:

  • przejrzenie wszystkich plików na kompie czy telefonie i usunięcie tych zbędnych – oczywista oczywistość,
  • zrewidowanie subskrypcji na YouTube, polubionych stron na Facebooku;
  • wypisanie się z newsletterów, których nie czytamy i tych, które powodują kompulsywne zakupy.

Poobserwujcie też, które portale negatywnie na nas działają: u mnie był to szczególnie Instagram. Po półgodzinnym przeglądaniu walla czułam się wyprana z sensownych myśli i wcale nie zainspirowana. Pewnego dnia postanowiłam, że będę przeglądać insta tylko na toalecie 😉 Ostatecznie usunęłam apkę, bo uznałam, że nie jest warta mojej uwagi. Ale nie uważam, że nie jest wart niczyjej. Ja nie mogłam powstrzymać się od przeglądania instastory, po czym po godzinie orientowałam się, że nie usłyszałam nic ciekawego i nawet nie odpoczęłam, nie mówiąc o czerpaniu z tego rozrywki.

 

3. Miesięczny detoks zakupowy

 

Tak, tylko miesięczny. Jeżeli mieliście zwyczaj kupowania czegoś codziennie (ja tak, o czym pisałam w tekście o konsumpcjonizmie), to zdziwicie się, jak dużym wyzwaniem będzie miesięczny odwyk. Oczywiście nie odmawiamy sobie wtedy jedzenia czy niezbędnych do życia produktów.  Ale nie kupujemy nic poza tym.

Nie kupujemy nowej paletki cieni, która właśnie weszła do sprzedaży, w drogerii nie wkładamy do koszyka przecenionej odżywki, nie zamawiamy szóstej pary dżinsów, bo akurat są na promce w H&M.

I za każdym razem zapisujemy, co CHCIELIŚMY kupić. Najlepiej w telefonie i od razu, bo pod koniec dnia o tym zapomnimy. Najwyżej sprawimy sobie te wszystkie rzeczy w przyszłym miesiącu, jeśli antykonsumpcjonistyczne życie nam nie podpasuje. Świat się nie zawali.

Pewnie przeżyjesz niemały szok, gdy zajrzysz do tej listy po miesiącu. A po podliczeniu, ile pieniędzy udało się zaoszczędzić, nie kupując tych rzeczy – i jak mało ich brak odczułaś – minimalizm zakupowy stanie się dla Ciebie niebywale atrakcyjny 😉


Posłuchaj mojego podcastu o miesiącu bez zakupów:


4. Zużywanie rzeczy na wyjątkowe okazje

 

To też możesz śmiało potraktować jako test. Pewnie początkowo będzie towarzyszyć Ci jakaś taka dziwna niepewność, nieśmiałość, uczucie nieodpowiedniości – gdy do rannej kawy wybierzesz filiżankę dla gości, założysz najładniejszą bieliznę w środę i pójdziesz spać w „wyjazdowej piżamie”.

W zwykły dzień użyjesz perfum, które do tej pory były zarezerwowane na wielkie wyjścia. Do obiadu obejrzysz film, który miałaś obejrzeć od roku, ale nigdy nie było ku temu okazji, bo to miał być wielki seans. Do kąpieli w środku tygodnia wrzucisz zapachową kulę, która od Gwiazdki czekała na użycie, ale zawsze to nie była „ta” kąpiel. Założysz do pracy złote kolczyki, które do tej pory wyjmowałaś tylko na najhuczniejsze imprezy.

Spróbuj.

 


Przeczytaj też: Największa wartość minimalizmu


 

5. Wyjdź z własnej klatki

 

To trochę wyższy level pojmowania minimalizmu, ale równie kluczowy, co wyrzucanie ubrań. Całe życie byłam raczej samotnikiem, ale czułam przymus otaczania się kimkolwiek – zawsze, w każdej sytuacji. Głupio mi było siedzieć w domu w weekend, mimo że bawiłam się wtedy dużo lepiej, niż w zadymionym i zatłoczonym klubie.

Minimalizm uwolnił mnie od takiego myślenia, bo nauczył szacunku do własnego czasu, energii i nastroju. Zawsze podskórnie widziałam, że nie lubię być w grupce: w szkole doprowadzało mnie do szału wspólne chodzenie wszędzie, dostosowanie się do tego, co „teraz robimy”. Ale nie wierzyłam, że mogę inaczej.

Jako dorosła osoba wciąż nie akceptowałam swojego usposobienia. Nadal zmuszałam się do wielu relacji i byłam w nich naprawdę kiepska – nic dziwnego, bo niestety bardziej mnie uwierały, niż dawały radość.

 

PO DRUGIEJ STRONIE

 

Aż w końcu dałam sobie przyzwolenie na chodzenie własnymi ścieżkami. To dało mi niesamowitą wolność. Ludzie wokół przestali mnie irytować, bo sama nie podkładałam im się do zawierania wymuszonych znajomości. Nauczyłam się prawdziwej życzliwości, szczerego, pozytywnego podejścia, ale w ramach asertywnego „Wolę iść sama”. Bez zadęcia, bez wstydu, bez przepraszania. Mogę być miła i przyjazna dla wszystkich wokół, ale dopiero stawiając na siebie, nauczyłam się być w tym szczera.

Nie ma tu też mowy o negatywnym egoizmie. Kiedy dbamy o siebie i „swojość” naprawdę, wtedy dopiero możemy dawać ludziom z siebie prawdziwe dobro. A często sami skazujemy się na życie na przekór swojemu usposobieniu. I napełniamy frustracją do świata.

Moja historia nie ma nikogo zachęcić do budowania jakiejś wymuszonej niezależności. Tylko do postawienia na siebie. Do zastanowienia się, co zawsze robiliście wbrew sobie. I zaprzestania tego robić. Potrzebujemy tylko – i aż – uwierzyć, że świat dalej będzie działał, jeśli przestaniemy udawać. Znowu – choćby w ramach testu. Żeby przekonać siebie samych, że można inaczej.

Zajebiście często sami pakujemy się w ciasne klatki, w których dusimy się przez resztę życia. Zbyt późno orientując się, że drzwiczki cały czas były otwarte.


Posłuchaj mojego podcastu:

 

szafa-kapsulowa-jesien-2020-blog

Moja szafa kapsułowa na jesień (inspiracje)

Dziś kompletnie inny wpis! W przyszłym tygodniu przygotowuję sobie szafę kapsułową na sezon jesienny. Wcześniej jednak chłonę inspiracje,…

teksty, które mogą ci się spodobać