Internet jest dla minimalistów wyjątkowo łaskawy. Zarówno ten estetyczny, jak i ilościowy są szeroko podziwiane i z dumą prezentowane w social mediach. Funkcjonując w swojej bańce, można nabrać wrażenia, że świat wręcz kocha minimalistów. A jak jest w rzeczywistości?
~
Poniedziałkowy poranek w biurze. Piję kawę w towarzystwie nowych współpracowników, którzy rozmawiają o wyprzedażowych łowach. Gdy zapytana o własne doświadczenia, chcę powiedzieć, że kieruję się minimalizmem, następuje stopklatka.
Po chwili mówię coś, czego sama się nie spodziewam:
Taak, ja musiałam odinstalować aplikację Zary, wypisałam się z newsletterów, bo ciągle kupowałam – mówię zgodnie z prawdą, jednak czując, że kłamię. Opowiadam o tym, jak kiedyś postępowałam, by narracją konsumpcjonizmu wtopić się w rozmowę.
Nikt nie pyta, jak jest teraz, bo i sama do tego nie zachęcam. Chowam uszy po sobie, a słowa o minimalizmie wcale nie padają z moich ust.
UNIK
Podczas ułamka sekundy, gdy moja odpowiedź zawisła w powietrzu, przez głowę przeleciało mi tysiące myśli. Złapałam te najsilniejsze. Co mną kierowało, że ugryzłam się w język?
Teraz wiem, że powstrzymał mnie lęk przed:
- podważeniem wiarygodności
Ty, minimalistką? Tak, tego się bałam. Moje biurko nie wygląda jak biurko stereotypowego minimalisty. Mam kilka zeszytów, w których wszystko zapisuję, kubek do kawy i kubek na wodę, kilka kolorowych długopisów i splątane kable od monitorów. Przestraszyłam się zlustrowania mojej sfery.
- osądem na temat zarobków
Miałam to z tyłu głowy. Wiedziałam, że jeśli wspomnę o świadomych, rzadkich zakupach, w głowach prawie obcych mi ludzi może dojść do podejrzeń, że moje wybory wynikają z zewnętrznie wymuszonej oszczędności. Byłoby to dla mnie niekomfortowe.
- przyklejeniem uwierającej metki
No bo jak to, taka minimalistka i ekscytuje się nową sukienką? Po co minimalistce kilka par kolczyków? Ja wiem i Wy wiecie, po co, ale obcy ludzie nie będą chcieli poznać dokładnego uzasadnienia i zagłębić się w temat. Nie mają takiego obowiązku i nie mogę tego od nich wymagać w żadnym stopniu.
- uznania za pretensjonalną
I dopisania mi poczucia wyższości zgodnie z kontrowersyjnym stanowiskiem.
To wszystko jest małe i niespecjalnie godne szacunku. Ale też… ludzkie. Do przepracowania. Jednak odkrycie tych lęków trochę mnie rozbiło.
VIRTUAL DREAM
To doświadczenie było dla mnie o tyle interesujące, że niejako obudziło mnie z internetowego snu. W realnym świecie minimalizm nie jest w żadnym stopniu popularną postawą – to konsumpcjonizm stanowi normę i prędko się to nie zmieni.
O ile nawracanie innych na swoje myślenie byłoby przesadą, to zdecydowanie chcę w przyszłości mówić o swoich poglądach pewnie i nieofensywnie. Po niemal roku pisania o minimalizmie i ponad 2 latach kultywowania go, uświadomiłam sobie, że taki problem w ogóle u mnie występuje. Taka moja mała nauczka z pozornie nic nieznaczącego zajścia.
Chciałam się tym z Wami podzielić – a nuż zdarzy Wam się podobna sytuacja i tak jak ja poczujecie ukłucie niegodnego konformizmu. Choć godzinami opowiadam o swoich poglądach swoim bliskim (i Wam), wciąż obawiam się wystawienia ich na ocenę publiczną. Sama nie wiem, czy jest to bezwzględnie zła postawa.
Jak zwykle zapraszam do dyskusji w komentarzach,
PS Wpadajcie też na mój Instagram! Niedawno wystartował, więc zapraszam do follow:
@chociazby
Jak to sie mówi liczy się pierwsze wrażenie. Ja powiedziałabym, że nie kupuję na wyprzedażach, bo lubię rzeczy dobrej jakości, więc kupuję mało i drogo. Jestem minimalistką ilościową stawiam na jakość. To załatwiłoby sprawę podejrzenia o niskie zarobki, chwalenia się nową sukienką. Z poczuciem wyższości trochę gorzej. Generalnie w stadzie nie lubią „odmieńców” więc odkrywać należy się tylko bliskim, w pracy raczej umiarkowany dystans. Miałam koleżankę, która wszem i wobec chwaliła się że jest wegetarianką, jakby podkreślała wyższość swojego bytu nad innymi bytami ludzkimi. Zamiast „dzień dobry” mówiła że nie je mięsa. Ja gryzę się w język mając powiedzieć coś takiego obcym ludziom, bo mam z tyłu głowy podejrzenie o podbudowanie niskiej samooceny.
To fakt, dystans w dzieleniu się poglądami jest czasem po prostu rozsądnym wyborem. Może uchował mnie trochę instynkt samozachowawczy 🙂
Interesujące…. Nie przypominam sobie, bym czegoś takiego doświadczyła. Może dlatego, że wręcz przeciwnie – wyrażam swoje poglądy nie bojąc się etykietowania czy stereotypowego oceniania mnie. Nie popadam w szał wyprzedażowy. W ogóle mało kupuję, a jeśli już muszę uzupełnić garderobę, w pierwszej kolejności szukam w second handach. I o tym też głośno mówię, nie bojąc się, że trafię do szufladki: „Ona kupuje w szmateksach, bo nie ma kasy”.
Szczerze zazdroszczę, imponuje mi taka postawa i do takiej zamierzam dążyć 🙂
Ja się już dawno pozbyłam lęku co inni o mnie pomyślą, ba, często po czasie trafiap na jakiś artykuł, który mi tłumaczy, że np. jak się cieszę przed kimś z jakiegoś zakupu, to znaczy to coś tam (moja reakcja „whaaaat?”).
Ale, jakby nie jest również obowiązkiem opowiadanie o sobie wszystkiego jak się nie ma na to ochoty, pewnie w wypadku podobnym do Twojego (po tym jakbym już i tak opowiedziała wszystkim o tym super ciekawym minimalizmie 😜😂😅), że niczego ciekawego nie było. I tyle.
A jak Joshua z the Minimalists często mówi : „judgment is but a mirror reflecting the insecurities of the person who’s doing the judging”.
Większość ludzi wciąż tkwi w dualiźmie, który jest związany z tym, że kierują się głównie umysłem, a nie sercem. Umysł uwielbia szufladkować, rozdzielać, oceniać. To mu daje poczucie bezpieczeństwa. Tymaczasem u każdego wspomniany przez Ciebie minimalizm będzie się wyrażał zupełnie inaczej, bo każdy z nas jest niepowtarzalny. Nie może być inaczej.
Ja od wielu lat interesuję się tak wieloma rzeczami, które na pierwszy rzuta oka są ze sobą sprzeczne. Medytuję , interesuję się rozwojem duchowym, nie jem mięsa, ale nie jestem typem ascetki czy minimalistki. Nie jestem też poważna, wciąż jestem zakręcona jak czeski słoik:)
Uwielbiam kolory, wzory, faktury. Jestem typem artystki, ale takiej, która jest pedantką;) Takie przykłady mogłabym mnożyć w nieskończoność. Warto pokochać wszystkie swoje radości, cienie i blaski, objąć je, przytulić. Wtedy inni nie będą mieli innego wyjścia, jak zrobić to samo;) Pięknego weekendu:)