Moja minimalistyczna kosmetyczka w 2022

minimalizm-kosmetyczny

Od ostatniego wpisu o minimalizmie kosmetycznym minęły dwa lata, a w mojej kosmetyczce nie zmieniło się za wiele. Co prawda mój codzienny makijaż ewoluuje z roku na rok, tak jak i mój styl – jednak baza pozostaje ta sama. Dziś przedstawię Wam zawartość mojej kosmetyczki, w której każdy element jest maksymalnie godny polecenia. Moim skromnym (acz zdecydowanym) zdaniem – nie ma lepszych! 


Przeczytaj poprzedni wpis: Minimalizm kosmetyczny. Czego używam?


Znalezienie swoich ulubieńców w każdej kategorii pozwoliło mi ograniczyć kompulsywne zachcianki w tej materii. Poszukiwania trochę trwały, ale gdy mój idealny zestaw coraz bardziej zaczął się klarować, poczułam jaki to komfort – mieć jeden ulubiony podkład, jeden korektor, jeden tusz. Nie topić pieniędzy na przecenach, nie zapychać szafek kosmetykami, które po prostu chciałam m i e ć. Bo takie ładne, nowe, fajne.

Kiedyś wyczekiwałam cyklicznych promocji w drogeriach, pakując do koszyka co popadnie. Cokolwiek, bo nigdy nie udało się złowić tego, po co przyszłam, więc kończyłam z holograficznym rozświetlaczem i niebieskim eyelinerem. W końcu były tak bardzo przecenione! Szkoda nie wziąć, bo przecież kiedyś się przyda… Więc leżały, czekały, aż przeterminowane lądowały w koszu.

Dziś wolę zainwestować w jeden kosmetyk więcej i być z niego w stu procentach zadowolona. Kupuję to, czego używam, a nie to, co tylko chcę m i e ć. Szczęśliwie się złożyło, że wiele moich ulubieńców łączy w sobie wysoką jakość i niską cenę. Takie to fajne czasy, gdy najtańszy kosmetyk w sklepie czasem przebija właściwościami najdroższy. Kiedy byłam wczesną nastolatką, tani podkład był równoznaczny z pomarańczową twarzą : D Dziś na szczęście można tanio i dobrze! Mimo to nigdy nie szukam promocji, tylko jakości.

Obecnie cała moja kosmetyczka jest jednym wielkim pewniakiem. Gdy dany kosmetyk się kończy, zwykle wymieniam go na nowe opakowanie tego samego kosmetyku. Czasem zdarzy mi się pokusa przetestowania czegoś, ale bardzo rzadko jej ulegam. Jeśli już, to zwykle wracam z podkulonym ogonem do właśnie tych perełek. Oto moja złota lista kosmetyków kolorowych, które sprawdzają mi się w 100 procentach. Zapraszam!


Ten wpis powstał przy współpracy z marką Douglas.


 

1. Tusz do rzęs Maybelline Lash Sensational 

 

Od co najmniej 3 lat używam niezmiennie tuszów Lash Sensational od Maybelline. Długo poszukiwałam tuszu idealnego, a odkąd trafiłam na te, ani mi się śni szukać innych!

Efekt obu maskar (mam dwie wersje – wodoodporną i zwykłą) jest piorunujący.  Mam problematyczne rzęsy, wiele tuszów je obciąża. Sensational jest wyjątkiem!

Moje rzęsy rosną w dół, więc przed wytuszowaniem i tak zawsze używam zalotki, ale ten tusz fenomenalnie utrwala podkręcenie, na maksa wydłuża i zagęszcza rzęsy.  Jedna warstwa daje naturalny efekt, dwie już totalnie zjawiskowy, który może zastąpić sztuczne rzęsy – really!

Na cały okres maseczkowy przerzuciłam się na wersję wodoodporną – bo klasyczna średnio znosiła podróże komunikacją miejską, gdy ciepły oddech odbijał się od maseczki i rozmazywał mi tusz pod oczami 😀  Po zniesieniu nakazu maseczek wróciłam do klasycznej wersji maskary Maybelline Lash Sensational, którą łatwiej mi się zmywa płynem micelarnym.

 

2. Korektor Catrice True Skin High Cover Concelear

 

Jedyna nowość w tym zestawieniu. Wcześniej używałam Catrice Liquid Camouflage, teraz przerzuciłam się na True Skin tej samej marki. Oba są totalnie super, ale chyba na dłużej zostanę jednak przy True Skin.

Z natury mam bardzo mocne cienie pod oczami, nawet gdy porządnie się wyśpię. True Skin świetnie je maskuje – według mnie ma nawet lepsze krycie niż Camouflage, który i tak jest super.

Odcień 002 idealnie sprawdza się przy mojej jasnej cerze – kryje zasinienie pod oczami, wpasowuje się w koloryt, a przy tym nie jest trupioblady, tylko w zdrowym, beżowym odcieniu o nieco chłodnym tonie.

 

3. Podkład Revlon Colorstay dla cery suchej

 

Klasyk. Od wielu lat w mojej kosmetyczce – lawiruję tylko między odcieniami, zmieniając na ciemniejszy latem, a jaśniejszy zimą. Naturalne, ale skuteczne krycie, idealne wpasowanie w skórę i zero ciastkowania się podkładu.

Mam różne fazy: czasem używam podkładu codziennie i wklepuję go starannie gąbeczką w każdy milimetr twarzy, a czasem odstawiam na miesiąc i korzystam z samego korektora.

Revlon zawsze mi się sprawdza, zarówno na co dzień, jak i na większe wyjścia. Można stopniować krycie, a co najważniejsze – nie wysusza mojej naturalnie suchej skóry.

 

4. Puder Rimmel Stay Matte

Puder idealny. Rimmel Stay Matte idealnie matuje, utrzymuje się cały dzień i jest kompletnie niewidoczny na twarzy – w odcieniu transparentnym. Bez problemu utrzymuje się cały dzień, świetnie „żeni się” z podkładem i nie przesusza mi skóry. Sprawdza się też przy pudrowaniu okolicy oczu.

 

5. Kredka do brwi Catrice Eyebrow Stylist

 

Z moimi brwiami bywa różnie. Czasem lubię kompletnie naturalne, czasem postawione sposobem „na mydło”, a czasem wyrysowuję dokładnie kształt i dopracowuję cienkim pędzelkiem z korektorem. Zależy od dnia i humoru, lubię bawić się tym elementem makijażu.

Od dawna w tych zabawach towarzyszy mi kredka do brwi z Catrice, bo odcień 020 to totalny kozak dla chłodnego typu urody. Nakładana lekką ręką da efekt ciemnego blondu, ale mocniej przyciśnięta do skóry wywoła wrażenie intensywnego brązu.

Lubię wyrysowywać nią poszczególne włoski, zagęszczać zewnętrzną końcówkę, ale także czasem dosztukowywać sobie piegi na nosie 😀 Czasem dodatkowo używam cienia do brwi z paletki Makeup Revolution, którą pokazywałam w poprzednim wpisie na ten temat.

 

6. Bronzer HD Powder z Wibo

Sama jestem w szoku, ale ostatnio polubiłam konturowanie twarzy. Chyba dlatego, że w końcu znalazłam idealny odcień bronzera (Praline) i po prostu stało się to łatwe 😉

Ogarnęłam, jak podkreślać kości policzkowe (a właściwie jarzmowe) i nagle stało się to moim ulubionym elementem makijażu! Lubię też modelować tym samym bronzerem powieki i linię szczęki. Jest na tyle delikatny i chłodny, że używam go na co dzień, nawet do najdelikatniejszego makijażu.

 

7. Rozświetlacz Wibo

Odkąd używam rozświetlaczy, zawsze wracam do tego konkretnego. Lekki, łatwy w aplikacji, a przy nałożeniu na mokro daje totalny efekt tafli.

Uwielbiam! Jeśli mam nastrój na bardziej imprezowy make-up, nakładam go obficie w kąciki oczu, na kości jarzmowe, na łuk kupidyna i nad brwiami.

 

8. Eyeliner Catrice Liquid Liner Waterproof

 

To też dla mnie kosmetyk fazowy. Czasem przez miesiąc nie wyobrażam sobie wyjść bez porządnej kreski, a innym razem czuję się nią przytłoczona i przez kolejny miesiąc nawet nie sięgam po eyeliner.

W każdym razie zawsze najchętniej wracam do tego, bo jest wygodny w nakładaniu i rzeczywiście wodoodporny.

 

 

 

9. Pomadki ochronne

Na co dzień używam transparentnych pomadek ochronnych przeróżnych marek, które chwycę w drogerii. Kiedyś nie miałam tego zwyczaju i ciągle zmagałam się z problemem przesuszonych ust z piekącymi brzegami, brrr. Teraz jest to dla mnie mus absolutny, ale nie przywiązuje się do marek, bo nawet najtańsze dobrze mi się sprawdzają. Jeśli używam profilaktycznie – bo jeśli doprowadzę już do przesuszenia, to radzę sobie, stosując peeling cukrowy, a później wazelinę do ust.

 

 

10. Konturówki do ust jako pomadki

Patent, który stosuję od liceum 😀 Nie przepadam za klasycznymi pomadkami, bo szybko mi się ścierają, a nie lubię poprawiać w trakcie imprezy. Imprezy, bo na co dzień baaaardzo rzadko nakładam coś kolorowego na usta. Odzwyczaiłam się głównie przez maseczki, więc być może niedługo z powrotem przekonam się do jakichś nude pomadek w codziennym makijażu.

Jednak na większe wyjścia lubię postawić na czerwony albo bordowy kolor ust i wtedy korzystam z konturówek, którymi najpierw obrysowuję kontur, a później wypełniam. Nic nie trzyma mi się tak dobrze jak to 😀 Co prawda płynne pomadki matowe również są superwytrzymałe, ale zawsze na maksa wysuszały mi usta i było to dla mnie niekomfortowe. Więc najczęściej stawiam na konturówkę jako szminkę – często taki patencik wytrzymuje na moich ustach całą imprezę.

 


 

To moja złota dycha kosmetyków. Tyle potrzeba mi do kosmetycznego szczęścia! Co prawda – ile typów cer, rodzajów rzęs i upodobań, tyle pewnie idealnych kosmetyczek, ale myślę, że zawsze fajnie zainspirować się czyimiś ulubieńcami.

Idę o zakład, że przynajmniej jeden z moich sprawdzi się również u Ciebie!

W komentarzu podziel się swoimi pewniakami.

Buźka,

blog-minimalizm-2021

 

minimalizm-w-szafie

minimalizm-blog-dlaczego-ci-nie-wychodzi-z-minimalizmem

Dlaczego nie wychodzi Ci z minimalizmem?

Minimalizm brzmi nieźle w teorii, wdzięcznie się o nim opowiada i przyjemnie czyta. W praktyce bywa jednak, że…

teksty, które mogą ci się spodobać