Wiadomo – co minimalista, to opinia. Nie zamierzam wypowiadać się za wszystkich ludzi, którzy czują się minimalistami. Chcę pokazać, że minimalizm jest ideą, którą każdy może dopasować do swojego życia. A że wierzę, że potrafi ona przynieść szczęście i poczucie wolności, to dziś skonfrontuję się z 5 mitami na temat minimalizmu, które być może wciąż Cię do niego zniechęcają. Jest duża szansa, że niepotrzebnie 🙂
1. Minimalista ma wszystkiego „mało”
Niekoniecznie. Minimum dla konkretnej osoby często nie jest obiektywnie małą liczbą.
Dla miłośniczki makijażu 10 pomadek będzie jej minimum – i posiadanie takiej liczby sprawi, że z powodzeniem może czuć się minimalistką. Bo będzie mieć tyle, ile najmniej potrzebuje, by nie czuć nieprzyjemnego niedoboru.
Minimalizm nie jest ascetyzmem. Minimalizm, w który ja wierzę, ma służyć danej osobie i jej życiowemu szczęściu. A że każdy z nas jest kompletnie inny, to i nasze „minimum” będzie znacząco się od siebie różnić.
Mnie wystarczyłaby jedna szminka, ale z kolei książek mogłabym mieć w bród – jednak ograniczam je do tych, które chcę mieć na swoich półkach na sto procent. Takie, do których będę wracać. Więc 50 książek jest dla mnie minimum, które dla kogoś innego mogłoby być skrajnie nieminimalistyczną biblioteczką. I wcale nie planuję jej pomniejszać.
PRZECZYTAJ WPISY:
2. Minimalista nie znosi zakupów
Zakupy minimalisty są zdecydowanie bardziej męczące niż nie-minimalisty – to fakt. Patrzymy na metki, porównujemy, nabieramy dystansu, wydłużamy sobie czas na podjęcie decyzji. Ale jednocześnie zakup idealnej rzeczy potrafi dać dużo, naprawdę dużo satysfakcji.
Zanim zainteresowałam się minimalizmem, sama czynność zakupów sprawiała mi większą frajdę. Teraz to przedsięwzięcie 🙂 Wcześniej jednak była to radość chwilowa, znikająca zaraz po oderwaniu metki. Teraz satysfakcja utrzymuje się nieporównywalnie dłużej.
Ostatnio po bardzo długich poszukiwaniach znalazłam wymarzony szalik zimowy. Piękny i ciepły – w jasnoszarym kolorze, 70% wełny, reszta wiskoza. Jest absolutnie doskonały! Mam go już dwa tygodnie i niemal każdego dnia cieszę się ze swojego zakupu.
3. Minimalistyczna szafa musi być czarno-biała
Nie musi. Dlaczego więc panuje taka opinia?
Hm, znacznie łatwiej jest zaplanować minimalistyczną garderobę, którą oprzemy na podstawowych barwach.
Większość z nas nie ma wyrafinowanego poczucia stylu i wielość kolorów po prostu utrudniłaby codzienne dobieranie stylizacji. Oczywiście sporo osób po prostu też nie lubi kolorów ani u siebie, ani u innych (ja, ja, ja!) i nie zamierza wprowadzać ich do swoich strojów, bo tak.
Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś sama postawiła swoją szafę na barwnych filarach – ani odrobinę nie odbierze Ci to minimalizmu.
4. Mieszkanie minimalisty jest białe, puste, pozbawione ozdób i książek
Fakt, że teraz panuje moda na skandynawskie wnętrza i raczej mało w nich koloru. Ale podobnie jak z ubraniami, nie ma w tym nic zdrożnego, by minimalista dobrze czuł się w otoczeniu żółtych ścian, jeśli takie mu się podobają.
Obrazy nie muszą być biało-czarne i stworzone z paru kresek, w minimalistycznym stylu – a w życiu. Z powodzeniem na żółtej ścianie może zawisnąć reprodukcja van Gogha. Bo czemu nie?
Niepraktyczne ozdoby też znajdą dla siebie miejsce w mieszkaniu minimalisty – o ile ich widok naprawdę sprawia mu przyjemność.
Dlaczego więc mieszkania minimalistów, które zwykle widujemy w sieci, są tak do siebie podobne?
Raz, że moda, a dwa – często wkraczając w minimalizm, czujemy potężne zmęczenie przedmiotami wokół siebie.
Dostrzegamy, ile przypadkowych rzeczy, których nawet nie lubimy, jest w naszym mieszkaniu. I chcemy pozbyć się ich tak szybko, jak to tylko możliwe, bo dusimy się w swoim nadmiarze. Puste półki i białe ściany pozwalają szybko odetchnąć.
5. Minimalista nie przywiązuje się do rzeczy
Może gdybyśmy byli cyborgami, to miałoby to rację bytu.
Tak, radykalni minimaliści często osiągają spełnienie dopiero wtedy, gdy poczują, że przedmioty przestają mieć dla nich znaczenie. Ale nie musimy aspirować do takich postaw.
Możemy być ludzcy. Możemy nie chcieć się rozstać z miłosnym liścikiem z podstawówki albo starym pluszakiem i darzyć je uczuciem. Za każdym razem przewozić je przy przeprowadzce, nie traktując ich jak coś, czego w ogóle dotyczy selekcja i kryterium użyteczności.
Możesz uwielbiać swój ulubiony tusz do rzęs i dżinsy, w które zawsze z przyjemnością wskakujesz. Możesz radować się tygodniami z nowego swetra, w którym czujesz się świetnie i porządnie posmutnieć, gdy zaciągnie się w nim nitka.
Żadna z tych rzeczy nie sprawia, że nie możesz czuć się minimalistą.
To prawda, że minimalizm zakłada stawianie doświadczeń nad przedmiotami. Jednak przedmioty często ściśle wiążą się z doświadczeniami i wspomnieniami. Nierzadko dają nam poczucie bezpieczeństwa, pewności siebie. Wywołują wzruszenie i nostalgię. Wcale nie uważam, by trzeba było się tego wyrzekać w imię minimalizmu.
PRZECZYTAJ WPIS: Największa wartość minimalizmu
Podsumowanie
Minimalizm nie jest zbiorem zasad – nie ma oficjalnej liczby rzeczy, której nie powinno się przekraczać, by móc nazwać się minimalistą. Sami kreujemy swoją drogę do minimalizmu i – przede wszystkim – cel, który planujemy osiągnąć, ma być nasz. Tylko wtedy może dać nam prawdziwe szczęście, spokój i poczucie spełnienia.
Posłuchaj mojego podcastu: