Książka Marie Kondo nie jest kolejną pozycją o byciu perfekcyjną panią domu. Nie znajdziesz tam sposobów na wywabienie plamy, przepisów na domowe środki czyszczące czy harmonogramu prac domowych dla całej rodziny. Magia Sprzątania traktuje o relacji z naszymi rzeczami. Szeroko odpowiada na odwieczne pytanie, dlaczego bałagan wraca do nas z nawiązką już kilka dni po gruntownym sprzątaniu.
Marie Kondo proponuje terapię szokową, która ma za zadanie uleczyć naszą relację z własnym dorobkiem. Autorka dokładnie instruuje, jak przeprowadzić proces całkowitego odgracania domu, który na dobre zmieni nas i nasze życie, nie tylko w kwestii sprzątania. Brzmi jak mrzonka? Zapraszam do dalszej lektury. Ku zachęcie – tytuł wpisu absolutnie nie jest przesadzony.
Największą obietnicą autorki wobec czytelnika jest to, że proces w założeniu ma odbyć się jedynie raz. Jeśli przeprowadzimy go właściwie (stosując się do instrukcji Kondo), nigdy nie będzie już najmniejszej potrzeby powtarzania go.
Posprzątamy raz na zawsze. Zmieni się całkowicie nasze podejście do rzeczy, które posiadamy, i rozpoczniemy nowy rozdział w życiu. Rozdział, w którym nie będzie już miejsca na zagracanie swojego małego świata przedmiotami, których nie kochamy.
Dziś pokrótce oprowadzę Was po tym magicznym procesie, naturalnie z mojej perspektywy. Gotowi?
Podstawy metody Marie Kondo
1. Zanim zaczniesz, wyobraź sobie stan, który chcesz osiągnąć
To bardzo istotny punkt całej przygody, nie warto go ignorować. Zastanów się, co właściwie skłoniło Cię do poszukiwania pomocy w kwestii wprowadzenia lub utrzymania porządku.
Co najbardziej przeszkadza Ci teraz w Twoim domu lub życiu?
Czego Ci brakuje w codzienności?
Nie ograniczaj się wyłącznie do wizji związanych z uporządkowanym domem, skup się na emocjach, które towarzyszyłyby temu widokowi.
Myśl o tym, jaka Ty chciałabyś być – bardziej spokojna, a może pewniejsza siebie?
Jak chciałabyś, aby wyglądały Twoje poranki i wieczory?
Poświęć chociaż kilka minut na intensywnym wyobrażaniu sobie tego. Koniecznie z zamkniętymi oczami.
Masz to? Super, to idziemy dalej.
2. Najpierw wyrzucanie, później układanie
Może kojarzysz taką sytuację:
Chcesz zaprowadzić porządek w kuchni, więc wyciągasz wszystko z szuflad, szafek. Czyścisz ich wnętrze, może nawet dokupujesz organizery.
Następnie wszystkie, czyściutkie już przedmioty z powrotem wkładasz do środka, starannie je przy tym układając.
Duma Cię rozpiera, kuchnia wygląda jak z reklamy! Warto było poświęcić na to niedzielne popołudnie. Uczulasz wszystkich domowników na to, by odkładali rzeczy na miejsce, aby zachować ten wspaniały ład. Mimo to, po tygodniu wracasz do punktu wyjścia. Jak to możliwe?
Możesz być zła na współlokatorów, ale wiesz, że i Tobie zdarzyło się coś źle odłożyć od niechcenia,no i później już samo poszło…
Dochodzisz do wniosku, że gdybyś tylko miała więcej szuflad i szafek, to udałoby się zachować porządek i tamta sytuacja nie miałaby prawa bytu.
Nic bardziej mylnego.
Gdybyś przeanalizowała wszystkie posiadane akcesoria kuchenne, które wtedy wyjęłaś z szuflad, zauważyłabyś, że:
- połowa noży właściwie do niczego się nie nadaje, bo nawet nie przekroją chleba, a ostrzenie już nie przynosi efektów;
- nigdy w życiu nie użyłaś tego spieniacza do mleka, a zajmuje miejsce kilku normalnych sztućców;
- z tyłu leży lekko rozerwane sitko i czeka nie wiadomo na co;
- masz kilka fajnych gadżetów kuchennych z chińskiej stronki, które okazały się kompletnie nieprzydatne i tylko sobie tak leżą.
Okazałoby się, że połowa zawartości szuflad powinna wylądować albo u kogoś innego (komu się przydadzą, do czego przejdziemy później), albo w śmietniku.
I dopiero po pozbyciu się zbędnych przedmiotów nadszedłby czas na zaprowadzenie porządku i wprowadzenie organizacji.
Moi klienci bez wyjątku narzekali na zbyt mało miejsca do przechowywania w swoich domach. Sądzili, że to jest powodem ich problemów z zachowaniem porządku, dlatego ciągle dokupowali nowe meble i pudła. Po procesie oczyszczania okazało się, że każdy z nich pierwotnie miał tego miejsca wystarczająco, a znaczna większość miała go aż nadto.
Marie Kondo
3. Każdą rzecz weź do rąk
Każdą, bez wyjątku. Od czego zacząć? Zaraz do tego przejdziemy.
Będziemy chwytać każdą rzecz w dłonie i mocno skupiać nad tym, jakie uczucie w nas wywołuje. Czy czujemy radość? Na tej podstawie zdecydujemy, czy zostaje z nami, czy się go pozbędziemy. Opieramy się na pierwszej emocji, która w nas się pojawi.
Bawi Cię takie podejście do rzeczy? Mnie też początkowo wydawało się lekko głupawe. A okazało się… zaskakująco skuteczne.
Zastanawianie się na sucho często nie przynosi żadnych sensownych efektów.
Załóżmy: chcesz zająć się ubraniami, bo wszystkie szafy w Twoim domu już pękają w szwach.
Otwierasz tę w przedpokoju, patrzysz na swoje kurtki i płaszcze, i myślisz:
Najczęściej chodzę w tych dwóch, ale reszta też jest ładna. Były drogie, prawie nie są zużyte, więc szkoda mi oddać je za darmo, bo nie śpię na pieniądzach. Na aukcji nie pójdą nawet za pół oryginalnej ceny, za którą je kupiłam. Zresztą tyle zachodu z wystawianiem ich na sprzedaż… to nie jest tego warte. Poza tym, co jeśli kiedyś znowu zechcę założyć którąś z nich albo staną się supermodne? Będę czuć się jak idiotka, jeżeli kiedyś kupię podobne, po tym jak pozbyłam się za bezcen tych, które miałam w szafie.
Racjonalne, logiczne? Zaraz do tego przejdziemy, ale omówmy dwa możliwe rezultaty takiego podejścia do tematu:
- albo zamkniesz szafę i nie wyrzucisz nic, bo wszystko jest dobre,
- albo pozbędziesz się tylko skulkowanego, starego płaszcza i dumna uznasz, że nieźle Ci to wszystko idzie.
Jasne, drugi scenariusz jest nieco lepszy, zawsze jakiś rozruch. Jednak nie ma nic wspólnego z metodą Konmari, w związku z czym można dać sobie już spokój z dalszym przeprowadzaniem całego procesu.
Swoją drogą, mogę Ci zagwarantować, że jeśli rzeczywiście pragniesz mieć zorganizowane mieszkanie, szafę i z radością (a nie frustracją) wybierać strój na każde wyjście, to i tak wrócisz do tej selekcji. I dopóki nie zmienisz sposobu jej dokonywania, co roku będziesz robić dokładnie to samo, pływając w nadmiarze ubrań i jednoczesnym niezadowoleniu ze swoich stylizacji.
Uwaga! Część rzeczy (jak np. akcesoria do sprzątania) jest oczywiście po prostu potrzebna, a może wzbudzać w nas mało przyjemne uczucia. Naturalnie nie pozbywamy się przedmiotów, bez których nie moglibyśmy normalnie funkcjonować.
4. Zaprowadzenie porządku musi odbyć się za jednym razem
Choćby trwało 2 tygodnie. Nie może być rozłożone w czasie, który uwzględniałby przerwy.
Oczywiście nie chodzi o to, żebyś brała urlop na tę okazję 😉 Wystarczy, że będziesz działać codziennie po pracy, nie robiąc sobie wolnego od projektu odgracania mieszkania.
Nie rób „po kawałku”! Typu: dziś przepatrzę część ubrań, resztę za tydzień. Takie sprzątanie będzie trwało w nieskończoność, podkreśla Marie Kondo.
To jak właściwie podzielić pracę?
Posłuchaj mojego podcastu na temat metody Marie Kondo:
5. Porządkuj kategoriami, nie pomieszczeniami
Ten punkt jest podstawą przeprowadzenia udanego procesu oczyszczania według Marie Kondo.
Skąd taka kolejność? Autorka tłumaczy, że wynika ze stopnia trudności pozbywania się rzeczy z danej kategorii: od najprostszej, do najtrudniejszej. Czy jest to uniwersalna rada? Zaraz do tego przejdę, ale póki co omówmy konkretne kategorie:
I Ubrania
Kondo proponuje następującą kolejność przepatrywania tej kategorii:
- góry (koszulki, swetry itd.)
- doły (spodnie, spódnice itd.),
- ubrania, które powinny być powieszone (marynarki, płaszcze, garnitury itd.);
- skarpetki,
- bielizna,
- torebki,
- dodatki (szaliki, paski, czapki itd.),
- ubrania na specjalne okazje (np. kostiumy kąpielowe, suknie itd.),
- buty.
Czy zastosowałam się do niej? Trochę, a trochę zmodyfikowałam ją pod siebie:
- bielizna,
- góry (koszulki, swetry),
- doły (spodnie, legginsy),
- okrycia wierzchnie,
- ubrania eleganckie (spódnice, sukienki, miałam ich naprawdę mało),
- dodatki (torebki, biżuteria),
- buty.
Kierowałam się skalą przywiązania do rzeczy z danej podkategorii i ich liczbą. Tzn. jeśli czegoś miałam mało i wiedziałam, że w związku z tym będzie trudniej mi się pozbyć czegokolwiek z tej podkategorii – punkt lądował na końcu listy.
Mimo że nie korzystałam w 100% z listy Marie, to zaznaczę, że samo podzielenie kategorii ubrań na podkategorie jest niezwykle istotne.
Najgorzej, jeśli nagle ugrzęźniemy w kupie ciuchów, nie wiedząc, za co się zabrać. Totalnie polecam albo skorzystać z listy autorki, albo stworzyć swoją i koniecznie ją zapisać!
A co zrobić z ubraniami, które zdecydujemy się wyrzucić ze swojej szafy? Te w niezłym stanie nie mogą iść na śmietnik, wiadomo.
O tym, gdzie oddać niechciane ubrania, przeczytacie w świetnym wpisie na blogu Joanny Glogazy.
A o tym, jak je sprzedawać w Internecie, dowiecie się u mnie z tego posta.
II Książki
To trochę trudny temat. Być może jest to kwestia różnic kulturowych, ale odniosłam wrażenie, że dla Marie Kondo pozbywanie się książek jest dość łatwym zadaniem.
Zostałam wychowana w duchu pewnego kultu książek, gdzie pełna biblioteczka była dumą rodziny, a za robienie oślich uszu dostawało się po… uszach 😉 Po wyprowadzce z domu rodzinnego z radością obserwowałam, jak moja prywatna kolekcja rośnie i nigdy nie pozbyłam się żadnej zakupionej książki.
Czy zatem uważam, że należy tę kategorię zlekceważyć i iść dalej? Absolutnie nie! Pod wpływem Kondo pozbyłam się wszystkich starych podręczników, do których nigdy nie wracałam, notatek ze studiów i liceum oraz… książek, które dostałam i nawet do nich nie zajrzałam, bo ich tematyka kompletnie mnie nie interesowała.
W moim przypadku było to kilka powieści fantasy. Wiedziałam, że stanowiły tylko wyrzut sumienia (bo przecież powinnam je w końcu przeczytać) i sztucznie wypełniały moją biblioteczkę.
Warto przyjrzeć się swojej kolekcji i zastanowić nad tym, czy nie zawiera książek, które:
- nie interesują Was i raczej nie zainteresują (bo np. jak ja, po prostu nie trawicie określonych gatunków),
- są według Was po prostu słabe, zaczęliście je kiedyś i nie – umówmy się – na pewno ich nie dokończycie,
- przypominają Wam o czymś nieprzyjemnym, nie lubicie ich z jakiegoś powodu.
Oczywiście nie zachęcam do ich wyrzucania, tylko przekazywania dalej. Pod tym kątem akurat kategoria książkowa jest łatwa: można je sprawnie sprzedać np. na facebookowych grupach czytelniczych lub oddać za koszt przesyłki czy czekoladę..
III Papiery
Ufff. Instrukcje, faktury, paragony, dyplomy, świadectwa, notatki ze studiów, dokumenty notarialne, umowy… Dla mnie samej była to droga przez mękę, a mieszkam poza domem rodzinnym dopiero 5 lat, no i całkiem niedawno właściwie wkroczyłam w dorosłość.
Trudno mi sobie wyobrazić to, przez jaki koszmarek przejdą osoby, które od 20 lat tworzą własny dom i rodzinę, i zdecydują się na przeprowadzenie tego procesu. Trzymam za Was kciuki.
Nie ma drogi na skróty, niestety.
Wyciągamy wszystko, co mamy. I przeglądamy kartkę po kartce.
Czego na pewno możemy się pozbyć:
- instrukcji do sprzętów, których już nie mamy,
- umów i gwarancji, które już nie obowiązują,
- innych nieaktualnych dokumentów.
Nad wyrzuceniem czego czym warto się zastanowić:
- świadectwa szkolne – ja zachowałam tylko świadectwo zakończenia liceum i maturalne, reszta nigdy mi się nie przyda;
- notatki ze studiów – musicie sami przed sobą szczerze ocenić, czy rzeczywiście do nich wrócicie, czy jednak szybciej będzie coś sprawdzić w necie? Są różne kierunki studiów, ja na moich uczyłam się do egzaminów korzystając z neta, więc moje notatki były kompletnie zbędne;
- stare zeszyty – polecam zostawić tylko jeden na pamiątkę, jeśli czujecie taką potrzebę.
Oczywiście wszystkich dokumentów, które uznacie za zbędne, należy pozbyć się bezpiecznie: czyli porządnie je niszcząc.
Później pora zaopatrzyć się w segregatory, skrzętnie je podpisać, wypełnić koszulkami i posegregować ostatecznie dokumenty. Zaręczam, że po przeprawie z ich selekcją, ta część jest już iście relaksująca.
Marie Kondo, jak każdy człowiek, nie jest bez wad, więc traficie w jej książce też na takie smaczki jak to, że…
znacznie łatwiej jest zapytać specjalistę o pomoc, niż szukać rozwiązania usterki w skomplikowanej instrukcji.
Czasem można się złapać za głowę, przyznaję 😀
IV Różności (komono)
Czyli właściwie… wszystko poza wcześniej wymienionymi. To mogą być np.:
- kosmetyki do twarzy i ciała,
- środki i przyrządy do czyszczenia domu,
- akcesoria kuchenne: garnki, patelnie, zastawy,
- akcesoria łazienkowe,
- wszelkie tekstylia: ręczniki, dywaniki, pościele, ścierki;
- wszystkie sprzęty i opakowania po nich,
- ramki, świeczki, świeczniki, inne ozdoby,
- zakładki, ozdobne kartki,
- serwetki,
- obrazki, plakaty, rysunki,
- przybory: ołówki, długopisy, farby, pędzle;
- zeszyty, notatniki, kalendarze, bloki;
- organizery, kubeczki, pudełeczka,
- niezidentyfikowane kable, baterie, stare sprzęty,
- śrubokręty, gwoździe, śrubki,
- resztki po remoncie,
- rośliny, doniczki, ziemie do roślin, nawozy,
- zestawy do szycia, nici, ścinki materiałów,
- torby prezentowe lub po zakupach.
Najlepiej sami zajrzyjcie do piwnic, regałów, szuflad i pudeł 😉
Ten punkt doskonale pokazuje, dlaczego sprzątanie kategoriami jest aż tak istotne. Wyobrażacie sobie jeszcze dowalić do tego ubrania i książki? I selekcjonować to wszystko naraz?
Dział komono zajął mi najwięcej czasu i był dla mnie najtrudniejszy, ale efekty doprowadzenia właśnie tej kategorii do wymarzonego ładu najbardziej odczułam. Kilkanaście worków wyrzuciłam, kilka oddałam, oj było noszenia… Ale warto! Jak pieron!
V Pamiątki
O trudności tej kategorii oczywiście decyduje to, jak bardzo sentymentalni jesteśmy.
Często jednak mamy przedmioty, które z reguły powinny być dla nas sentymentalne, ale wcale nie wzbudzają w nas ciepłych uczuć. Np. zdjęcie klasowe z podstawówki, kiedy czuliście się fatalnie, nie lubiliście swojej klasy i gdy patrzycie na twarze innych dzieci, to jedyne, co czujecie, to niechęć.
Uważam, że pamiątki powinny wzbudzać jedynie dobre uczucia. Nie mam na myśli tego, że muszą wywoływać uśmiech, bo znacznie częściej powodują jednak łzy, ale są to dobre łzy: łzy wzruszenia, tęsknoty za czymś lub kimś, co było lub jest nam bliskie. Sądzę, że tylko te rzeczy warto zostawiać. Naprawdę potrzebujesz pamiątek, do których nie chcesz wracać?
Nie musisz
Kiedyś trzymałam wszystkie kartki urodzinowe, które dostawałam, ale tak naprawdę większość z nich nie wzbudzała we mnie żadnych emocji. Ot, ktoś kupił kartkę z gotowymi życzeniami i tylko się podpisał. Wcale nie musisz przechowywać takich rzeczy.
Jeżeli trudno rozstać Ci się z czymś, co stanowiło prezent, zrozum: osoba, która obdarowała Cię tym przedmiotem, chciała sprawić Ci radość. Udało się, więc rola prezentu została wykonana.
Chciałabyś, aby ktoś latami zachowywał prezent od Ciebie tylko z poczucia winy, z którym wiązałoby się pozbycie go? Czy takim uczuciem chciałaś go obdarować?
Trzymanie rzeczy, które nie podobają się nam i nie przydają, a przy tym same w sobie nie budzą w nas dobrych emocji, jest pozbawione sensu. Jeśli wyjątkowo trudno jest Ci się z czymś rozstać, mimo że nie chcesz tego posiadać, zrób zdjęcie danemu przedmiotowi i wgraj gdzieś w chmurze. To nieco ułatwia zadanie.
Dziękowanie przedmiotom
Marie Kondo jest zwolenniczką dziękowania przedmiotom. Może nas to bawić lub żenować, ale warto wziąć poprawkę na różnice kulturowe i albo to zignorować, albo… spróbować wcielić w życie.
Kompletnie to do mnie nie przemawiało, ale w przypadku pozbywania się części sentymentalnych przedmiotów naprawdę pomogło. Szczególnie w przypadku prezentów, których do tamtej pory za nic nie potrafiłam wyrzucić, choćby były największymi potworkami na świecie.
Po ostrej selekcji polecam znaleźć jakieś porządne pudło (a nie tekturowe, które zaraz się rozwali) czy skrzynkę, która będzie Waszą walizką wspomnień. I nie dokupywać już kolejnej, tylko z uwagą dobierać kolejne pamiątki, by wystarczyła… już na zawsze.
6. Ręce precz od rzeczy, które nie należą do Ciebie
Marie Kondo bardzo uczula na to, by w przypływie magii sprzątania nie skusić się na wyrzucenie np. starych koszulek partnera. Nieistotne, że uważamy je za niepotrzebne i brzydkie. Nie są nasze i wytłumaczenie, że robimy to dla czyjegoś dobra, nie jest wytłumaczeniem 😉
Wyjątek stanowią przedmioty dzieci, choć naturalnie należy być ostrożnym w selekcji zabawek. W zależności od wieku dziecka – albo zapytać o zdanie, albo schować gdzieś wybrane, uznane za zbędne, zabawki i zobaczyć, czy pociecha zauważy ich brak. W innym wypadku płaczu może nie być końca.
7. Nie wciskaj swoich niechcianych przedmiotów innym
Łatwiej oddać stare ciuchy siostrze, zamiast wyrzucić, prawda? Lepiej dla środowiska, no i na pewno będzie jej miło… Jeśli masz pewność, że dana osoba potrzebuje tej rzeczy i się z niej ucieszy, super, nie mogło być lepiej. Ale jeśli musisz ją do danego przedmiotu przekonać (Naprawdę świetnie Ci w tym kolorze!), a ona niechętnie go przyjmuje, to zdaj sobie sprawę, że podrzucasz zgniłe jajo.
Marie Kondo twierdzi także, że takie postępowanie zniweczy końcowy efekt, to magiczne uczucie oczyszczenia. Kącik Twoich ust powędrował szyderczo do góry? Też tak miałam, a teraz podpisuję się rękami i nogami, że to uczucie się istotnie pojawi 🙂
Niech magia sprzątania będzie z Tobą!
Zachęcam, żeby sięgnąć po książkę i zapoznać się z nią w całości, jednak być może już na tym etapie udało mi się Cię zmobilizować do działania… Byłoby super! W takim wypadku nie trać tego inspiracyjnego napędu – i dawaj, worki w dłoń! 😀
Comments5
Comments are closed.