O efekcie Diderota pierwszy raz przeczytałam w książce Atomowe nawyki, która z minimalizmem nie miała właściwie nic wspólnego. Autor wspomniał o tym zjawisku mimochodem, nawiązując do niepożądanych nawyków, a ja… stanęłam jak wryta i rzuciłam się googlować temat. Jak to zwykle bywa, inspiracja przychodzi z najmniej spodziewanych źródeł. Czytając historię Diderota, wiedziałam, że muszę się nią z Wami podzielić na blogu – rzuca bowiem kompletnie inne światło na kwestię dzisiejszości konsumpcjonizmu.
Historia Diderota
Dens Diderot żył w XVII wieku i był francuskim myślicielem, który brał udział w tworzeniu jednej z Encyklopedii. Mimo dużej popularności w świecie nauki, nie powodziło mu się finansowo. Caryca Katarzyna, słysząc o ubóstwie szanowanego myśliciela, obdarowała go dużą sumą pieniędzy. Diderot spełnił swoje największe marzenie finansowe – zakupił wytworne szaty, kompletnie inne od noszonych dotychczas łachów.
Gdy pierwszy zachwyt nad nowym nabytkiem minął, w głowie Diderota pojawił się dysonans. Siedział w pięknych szatach na obdrapanym fotelu i wciąż zasypiał w starej piżamie. Dysonans ten nie dawał mu spokoju, więc czym prędzej nabył bogato zdobiony fotel i jedwabną piżamę. Jednak z czasem nawet mieszanie herbaty nieszlachetną łyżeczką zaczęło go nieznośnie razić.
Każdy zakup powodował kolejny i kolejny, mający już być tym ostatnim. Napędzająca się machina konsumpcjonizmu i pogoń za harmonią doprowadziły go do jeszcze poważniejszych problemów finansowych niż te, z których wyciągnął go dar carycy.
Antropolog Grant McCracken, który jako pierwszy przyjrzał się historii Diderota jako przypowieści o wciągającym konsumpcjonizmie, ukuł także termin „jedności Diderota”, mówiący o ludzkiej potrzebie kompletowania dóbr pasujących do siebie nawzajem.
Niebezpieczeństwo minimalizmu
Wydawać by się mogło, że efekt ten kogo jak kogo, ale minimalistów nie dotyczy. A jednak! Z tym, że występując w swojej najbardziej chytrej i przebiegłej postaci.
Znam pewien scenariusz, który wciąga aspirujących minimalistów – i wciągnął też mnie.
Gdy zapragniesz stworzyć przemyślaną, sprawnie funkcjonującą garderobę, z pewnością przygotujesz sobie listę wymarzonych rzeczy. Może wełniany płaszcz stanie się Twoim priorytetem? Wtedy zaczniesz szukać najlepszej dostępnej opcji, odkładać na niego pieniądze, aż w końcu wyśniony, idealny płaszcz trafi w Twoje ręce.
Radość z zakupu trwa zdecydowanie dłużej, niż miałoby to miejsce w przypadku kompulsywnych, nieprzemyślanych zakupów, ale… ale szybko okazuje się, że nagle płaszcz przestał być wystarczający. Piękna wełna zaczęła gryźć się ze sztucznym zamszem, z którego zrobione są Twoje buty. Skórzane botki szybko stają się kolejnym celem. A skoro sprawisz sobie nowe, piękne buty, to wstyd będzie łączyć je z byle jaką torebką.
Lista rośnie w błyskawicznym tempie, a kolejne zakupy – choć przemyślane i bez półśrodków – cieszą coraz mniej. Jednocześnie tworzy się dysonsans (jedność Diderota), jak i kolejne potrzeby, wzajemnie się napędzające (efekt Diderota).
Tworzenie idealnej szafy kapsułowej, idealnej bazy, idealnego uniformu na co dzień, idealnej szafy na zimę, wiosnę, lato, jesień… To kolejna spirala konsumpcjonizmu, w którą wkręcamy się, próbując uciec z poprzedniej.
Po wymienieniu całej szafy może okazać się, że wełniany sweter kupiony na początku tej drogi nie przystaje już do tych kaszmirowych kupionych na końcu. Zawsze jest coś wyżej. Na końcu zwykle pojawiają się luksusowe marki, gdy jakości zostają już wyczerpane.
Jak się przed nim uchronić?
Być świadomym, że pewnie Cię nie ominie.
Już dawno zauważyłam, że i w moim przypadku każdy zakup nakręca chęć na kolejny. Mimo że nie kupuję już kompulsywnie i każdy mój zakup jest bardzo przemyślany, to efekt Diderota dotyczy mnie w stu procentach. Łatwiej mi kupić kilka rzeczy i nie kupować przez rok, niż raz na jakiś czas kupić jeden przedmiot. Złapałam się na tym, że po znalezieniu idealnej kurtki – gdy jeszcze czekałam, aż przyjdzie paczka – już miałam ochotę zamówić coś kolejnego. I kolejnego. Stworzyć idealny zestaw, bo to, co już mam, nie jest takie piękne jak to, co dopiero kupię.
Świadomość tego mechanizmu pozwala powiedzieć STOP i ochłonąć, zanim machina konsumpcjonizmu się odpali.
Zobacz też: Jak przestać kupować?
Jeśli potrzebowałaś kurtki, a potrzeba butów pojawiła się dopiero po jej zakupie – to albo dokonałaś złego wyboru (bo kupiłaś coś, co do niczego nie pasuje), albo stałaś się ofiarą efektu Diderota i wytworzyłaś sobie zbędną potrzebę.
Pocieszające, że problem wcale nie pojawił się dopiero wśród millenialsów 😉 A Wy, macie jakieś refleksje na temat tego zjawiska? Zdarzyło Wam się wpaść w sidła efektu Diderota lub paść ofiarą diderockiej jedności?
Do następnego,
Ja kiedyś padłam ofiarą tego syndromu. Mój były chłopak bardzo długo był sam, aż trafił na mnie. Zakochałam się w nim straszliwie, byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. On zaś nabrał przez to takiej pewności siebie, że zaczął wierzyć, że jest tak świetny, że zbyt świetny… Na mnie. Martwił się, że gdzieś tam istnieje jakaś lepsza dziewczyna niż ja, ale cykał się ze mną zerwać, bo z drugiej strony trochę się bał, że jednak nie ma takiej i co on wtedy zrobi. To było bolesne rozstanie.
tez chcialabym bym minimalistka i nie popadac w ten szal zakupow…